16 czerwca 2017

Domowe zbożowe ciastka



  Zdecydowanie od ciastek kupnych wolę te robione samemu. Mam wtedy pewność, że wszystkie składniki na pewno są zdrowe , a wiadomo jak to jest w przypadku tych kupnych. Na opakowaniu napis "ZDROWA PRZEKĄSKA", a skład? O zgrozo. Pozostawia wiele do życzenia.

  Dzisiaj mam dla Was przepis na moje ulubione ciastka zbożowe, który mam nadzieje zapoczątkuje na blogu serie wpisów ze zdrowymi przekąskami. :)

Porcja na około 12 ciastek:

- 1/4 szklanki cukru lub ksylitolu
- 1/2 szklanki mąki (rodzaj wedle preferencji)
- 2 jajka
- 2 szklanki płatków owsianych
- orzeszki ziemne
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/2 margaryny
- dodatkowo: pestki dyni, słonecznika, rodzynki itp.

Dodatki możemy wybrać wedle uznania i tego jak bardzo kaloryczne ciastka chcemy uzyskać.

Jak przygotować? 

  Rozgrzewamy margarynę i zostawiamy do ostygnięcia. Mieszamy resztę składników. Dodajemy margarynę. Formujemy ciasteczka na papierze do pieczenia. Możemy zostawić trochę margaryny i wysmarować papier. Pieczemy około 15 min w 150-180 stopniach. Musimy sami kontrolować czy ciasteczka się nie przypalają. :)



Na przepisie składniki określają ilość porcji na ciastka średniej wielkości.

Jedno/dwa ciastka to idealna przekąska w czasie dnia, dodatkowo są bardzo sycące. Do popołudniowej kawy wręcz idealne. :)


  Kiedyś takie ciastka robiliśmy w domu dość często, teraz już rzadziej i dobrze! Trudno im się oprzeć, a niestety, mimo iż są zdrowe to jednak dość kaloryczne i 1-2 to porcja wystarczająca.

  Mogę je jednak z czystym serem polecić na wyjazdy, wakacje itp. W pudełku spokojnie wytrzymają nam tydzień, a są świetną alternatywą dla niezdrowych przekąsek. Z doświadczenia wiem, że na wyjazdach ciężko o zakup zdrowych przysmaków, zwłaszcza gdy wykupujemy pobyt z wyżywieniem. ;)


Koniecznie dajcie znać jakie przekąski Wy zabieracie na wyjazdy. W końcu wakacje coraz bliżej. :)




25 maja 2017

Prosty sposób na domową kawę mrożoną




Pogoda za oknem staje się iście wakacyjna, więc powoli zaczynam przerzucać się ze zwykłej kawy na kawę mrożoną, jak to zwykle u mnie bywa w sezonie letnim.

Przepisów na mrożoną kawę wypróbowałam wiele i żaden nie zasmakował mi w 100%. W końcu na zasadzie prób i błędów doszłam do sposobu, który daję kawę idealną, a przynajmniej jest ona taka w moim odczuciu.

Składniki na jedną porcje:
- 2 łyżki kawy rozpuszczalnej
- łyżeczka cukru lub innego słodzidła (u mnie ksylitol)
- 1/3 szklanki wody
- mleko z lodówki
- dodatkowo lody/ kostki lodu

Przygotowanie:
Do wody dodajemy kawę i cukier. Blendujemy na gładką masę/ piankę. Przelewamy do szklanki (około połowa objętości szklanki, w zależności od wielkości naczynia). Zalewamy mlekiem. Możemy dodać kostki lodu lub lody i gotowe. :)



Sposób prosty, a najlepszy jaki wypróbowałam. :)





5 maja 2017

Poczuj się piękna bez makijażu dzięki olejowi z pachnotki!


Od jakiś 3 miesięcy używam w swojej codziennej pielęgnacji olejów. Zakupiłam kilka różnych jednak na co dzień towarzyszyły mi głównie ten z zielonej kawy i rycynowy. Niedawno, zupełnie przypadkiem, użyłam oleju z pachnotki. Rano obudziłam się i nie mogłam uwierzyć, że moja cera jest w tak dobrej kondycji i to tylko po jednym zastosowaniu! 

Idealne nawilżenie, brak zaczerwień, ewidentnie mniej widoczne krostki, brzmi jak sen, nieprawdaż? 

Byłam tak zachwycona efektem, że cały dzień przechodziłam bez makijażu bo nie pamiętam kiedy ostatnio wyglądałam bez niego tak dobrze. :D 

Kiedy go kupowałam sugerowałam się raczej jego działaniem na obolałe stawy, jednak w moim przypadku nie wiele w tej kwestii zadziałał, teraz jednak wiem, że na stałe wpisze się w moją wieczorną pielęgnację twarzy. 


Jakie działanie ma olej z pachnotki? 

  • przyspiesza gojenie się ran, oparzeń, odmrożeń 
  • zapobiega rozwojowi bakterii powodujących trądzik młodzieńczy
  • doskonały do olejowania włosów, szczególnie przy rozdwajających się końcówkach, suchych i łamliwych włosach
  • wzmacnia słabe i kruche paznokcie
  • spowalnia procesy starzenia się skóry
  • uelastycznia i ujędrnia skórę
  • wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych
  • działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie
  • rozjaśnia przebarwienia oraz wyrównuje koloryt skóry
  • ma działanie promieniochronne
  • działa łagodząco na podrażnioną i swędzącą skórę
  • działa łagodząco na objawy odczynów alergicznych


Olej sprawdza się zarówno przy skórze suchej, łuszczącej się, atopowej, wrażliwej, dojrzałej jak i tłustej ze skłonnością do zanieczyszczeń.

Za swoje 10 g oleju zapłaciłam niecałe 4 zł, więc uważam, że za taka cenę warto go chociaż wypróbować, a wbrew pozorom takie malutkie buteleczki są bardzo wydajne! 

Swoim działaniem zdecydowanie wygrywa ze słynnym olejem rycynowym. Planuję jeszcze wypróbować jego działanie na włosy i paznokcie. 


W kolejce do przetestowania czekają jeszcze olej z białej gorczycy i olej z nasion bawełny. :)


Kto używa oleju z pachnotki? 
A może używacie innych olejów wartych uwagi? :) 


31 marca 2017

Owijaj się folią kobieto! Czyli o body wrappingu słów kilka



 Lato coraz bliżej i każda z nas na pewno chciałaby pochwalić się piękną, jędrną skórą. Oczywiście do zmiany sylwetki niezbędne są ćwiczenia jednak jest sposób by efekt naszych treningów był jeszcze lepszy. 

 Nie zapominajmy też, że podczas utraty zimowych kilogramów nasza skóra potrzebuje dodatkowej pielęgnacji! 

 W dzisiejszym poście chciałam Wam pokazać mój sposób na olej z zielonej kawy oraz przypomnieć o trochę już zapomnianym body wrappingu. 

 Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał o tej metodzie to w skrócie polega ona na smarowaniu ciała w problematycznych miejscach odpowiednimi kremami lub o czym chce Wam dzisiaj powiedzieć olejami i owijaniu folią spożywczą. Folia powoduje, że skóra zaczyna się ogrzewać i pocić, dzięki czemu otwierają się pory a składniki kremu wnikają w głąb skóry, dając jeszcze lepsze efekty. Pomaga to w likwidowaniu cellulitu oraz w pozbywaniu się toksyn z organizmu a jak wiadomo tłuszczyk lubi toksyny. :) 

 Oczywiście najlepsze efekty osiągniemy stosując kremy przeznaczone do body wrappingu czyli wszystkie kremy antycellulitowe, wyszczuplające, zwykły balsam niestety nie sprawdzi się w tej roli, chociaż kiedyś stosowałam masło z kakao i kawy i coś tam było widać. Wybrałam wtedy taka opcję ponieważ kremy, które miałam były bardzo palące/rozgrzewające. Jeśli nie możecie, tak jak ja, wytrzymać stosują takie kremy, polecam poszukać takich, które maja wyżej wymienione działanie a nie posiadają efektu "nagrzania" lub jest to efekt minimalny. 

 Jednak, z racji tego, że ostatnio zaczęłam pielęgnację naturalnymi olejami, chciałam Wam pokazać mój sposób na mieszankę do owego zabiegu. 

  •  olej z zielonej kawy
  •  olej kokosowy
  •  dowolny dodatkowy olej ( z nasion bawełny, pachnotki, ...)
  •  dowolny krem lub balsam 



Jakie właściwości ma olej z zielonej kawy? 

  • posiada zdolność do zatrzymywania wilgoci w skórze dzięki czemu ujędrnia ją, nawilża i wygładza oraz rozbija tkankę tłuszczową
  • niszczy wolne rodniki, które przyczyniają się do przedwczesnego niszczenia i starzenia się komórek skóry 
  • likwiduje blizny i rozstępy (oczywiście na już białe rozstępy niestety nie pomoże) 
  • usprawnia metabolizm komórkowy w skórze i stymuluje procesy lipolizy (rozbijania komórek tłuszczowych) co wpływa na jego silne działanie antycellulitowe 


 Zabieg body wrappingu stosuję średnio 3 razy w tygodniu, głównie specjalnymi kremami ale dodając czasami mieszankę z olejów. Dodatkowo staram się codziennie smarować olejem z zielonej kawy miejsca, które najbardziej tego potrzebują i widzę efekty, a stosuję takie zabiegi od około miesiąca! 

 By wspomóc efekt podczas body wrappingu wykonuję również lekkie ćwiczenia np. jazda na rowerze stacjonarnym lub korzystam z masażera. Uważam, że jest to o wiele lepsza opcja niż wszędzie polecane siedzenie pod kocem z herbatka i czytanie książki. Nie dość, że nasz organizm dodatkowo się rozgrzewa to jeszcze spalimy trochę dodatkowych kalorii. Nie brzmi zachęcająco? :)

  Niektórzy uważają, że owy zabieg ma również efekt wyszczuplenia, jednak bardziej liczyłabym tutaj na ujędrnienie skóry, nie oczekujmy cudów. :) Bez ćwiczeń i odpowiedniej diety nie osiągniemy pięknej sylwetki ale ładnie napięta i jędrna skóra działa na nasz plus bez względu na rozmiar jaki nosimy. 

Nie zapominajmy też o nawadnianiu organizmu!!! 

 Po body wrappingu z olejami polecam wykonanie peelingu by skóra nie była taka tłusta. Chyba, że mamy możliwość wykonania zabiegu wieczorkiem, założenia później starych leginsów i wskoczenia pod pierzynkę, taka opcja jest zdecydowanie lepsza. :D Stosując krem jego pozostałości możemy wmasować w skórę bez obaw, że coś nam ubrudzi, chociaż to też może zależeć od kremu. Niektórzy polecają wykonać peeling przed zabiegiem, jednak osobiście z tej opcji rezygnuję. Mam dość wrażliwą skórę i wolę nie kusić losu, jednak jeśli chcecie dodać taki element do całego zabiegu to na pewno przyniesie on jeszcze lepsze rezultaty.

 O! Na pewno zrezygnujmy z golenia a tym bardziej depilacji nóg zaraz przed nałożeniem kremu, który z reguły ma właściwości rozgrzewające. Możecie sobie wyobrazić jak okropnie pieką nas później nogi. :(


Stosujecie body wrapping a może nigdy nie wierzyliście, że takie metody mogą przynieść efekty?
Jakie jest Wasze doświadczenie z owym zabiegiem? :)  


P.S. Folia często zsuwa się z brzucha, polecam więc owinąć go kilka razy. Dodatkowo możemy wciągnąć brzuch w momencie owijania. Po tym na pewno folia pozostanie na swoim miejscu. :)


15 marca 2017

Warto się rozwijać! | Kurs stylizacji paznokci


  Pamiętam jak jeszcze w podstawówce mama zabrała mnie do kosmetyczki na pierwszy manicure. Mówiąc w cudzysłowie, bo co można zrobić małej dziewczynce z paznokciami (miałam może z 10 lat), ale tak właśnie narodziła się moja miłość do zdobień paznokci. Zaczynałam od prostego kwiatka, którego nauczyłam się właśnie u kosmetyczki, potem już moja wyobraźnia potrafiła dać o sobie znać. Z czasem miłość do "szaleństw" na paznokciach została zastąpiona przez klasyczny manicure i ostatecznie hybrydę.

  Niestety internet nie zawsze niesie pomoc odnośnie metod stylizacji paznokci, wiadomo każdy ma swoje zdanie, swoje sposoby, które niekoniecznie sprawdziły się w moim przypadku, dlatego postanowiłam wybrać się na kurs.

Teraz oficjalnie mogę powiedzieć, że owy kurs ukończyłam i należytą wiedzę zdobyłam. :D



  Wiadomo, jeszcze wiele muszę się nauczyć i nie uważam się za eksperta w tym temacie, bo czy po jednym nałożeniu tipsów, akrylu czy żelu można powiedzieć, że jest się całkowicie obeznanym ze stylizacją paznokci? Jednak uzupełniłam swoją wiedzę o brakujące elementy i już wiem gdzie wcześniej popełniałam błędy.

  Kurs uważam za świetne przeżycie i gorąco polecam każdemu kto interesuje się stylizacją paznokci a jest samoukiem. :)


  Brałyście udział w kursach czy uważacie to za rzecz zbędną? 

  Kurs zrobiłam raczej dla zdobycia wiedzy by robić paznokcie sobie a nie pracować w tym zawodzie, jednak uważam, że warto się rozwijać jeśli tylko mamy taką możliwość i zdobywać "papierki". Kto wie, może kiedyś się przydadzą. ;)

Na zdjęciach możecie zobaczyć efekty mojej pracy. :)

8 marca 2017

Podaruj sobie prezent z okazji Dnia Kobiet


 Blogosfera od jakiegoś czasu zasypana jest pomysłami na prezenty z okazji naszego pięknego święta - Dnia Kobiet (chociaż więcej tego typu postów było w okresie walentynkowym). Możemy przeczytać o wymarzonych prezentach od bliskich nam osób lub o tym co same możemy sobie podarować, ale spokojnie, nie będę Wam podawać listy produktów wartych uwagi. Chcę za to przedstawić swój plan na ten jakże wyjątkowy a jednocześnie normalny dzień. Może zainspiruję którąś z Was by poświęciła sobie dzisiaj chociażby chwilkę. 

Mój plan na Dzień Kobiet: 

1. Pyszne jedzonko. Z reguły robię coś na szybko, więc dzisiaj poświecę na to trochę więcej czasu. :) 

2. Trening - trochę endorfin nie zaszkodzi. 

3. Gorąca kąpiel i peeling Bodyboom, który ostatnio zagościł w mojej łazience i sercu. :) 

4. Herbatka, kocyk i nowa książka, która mam nadzieję dzisiaj dojdzie. 




 W między czasie oczywiście praca, ale kto by na to patrzył, kiedy ma się zaplanowane tyle przyjemności. 

 Moja lista jest prosta i o to w niej własnie chodzi. Gdybym wymyśliła rzeczy trudniejsze, bardziej kreatywne pewnie nie udało by mi się ich zrealizować a na takie małe przyjemności na pewno znajdę czas. 

 Dlaczego skupiam się na małych rzeczach i czemu w ogóle Wam o tym mówię? Otóż po to by w natłoku codziennych obowiązków, nieustającej gonitwy z czasem zatrzymać się na chwilę i czerpać przyjemność właśnie z tych małych rzeczy, z czasu który możemy poświecić tylko sobie, a jest on na wagę złota. :) 


 To jak drogie panie, znajdujecie czasami chwile dla siebie? 

Macie coś zaplanowane na dzisiaj? 

Skusiłyście się na upominki "od siebie dla siebie" czy może stawiacie, tak jak ja, na radość z małych rzeczy?


PS. Jeśli czytacie ten wpis po 8 marca to koniecznie zdradźcie jak spędziłyście ten dzień. :) 

PS2. Niedługo pojawi się wpis o większym prezencie jaki sobie ostatnio sprawiłam. Kto zagląda na mojego instagrama może domyśla się o co chodzi. :) 

28 lutego 2017

Spróbowałam i założyłam instagrama lifeanddelight!

Nawiązując do poprzedniego wpisu, o próbowaniu nowych rzeczy (tutaj), postanowiłam się przełamać i w końcu założyć konto na instagramie pod kątem typowo blogowym. 
Oczywiście konto na instagramie posiadam ale nigdy nie chciałam łączyć blogowania z tą sferą bardziej prywatną (chociaż czy można teraz zachować prywatność?), starałam się czasem przemycić coś z bloga, jednak ostatecznie uznałam, że nie na tym mi zależy. 
Decyzja o założeniu "blogowego" instagrama padła szybko i mam nadzieję, że dzięki temu będę bardziej zmobilizowana by dodawać nowe wpisy a pomysłów na nie mam na prawdę dużo!

Tak więc jeśli chcecie pomóc mi w tworzeniu tego bloga (bo bez Was się to nie uda), zapraszam Was na mojego intagrama. 




PS. Bądźcie wyrozumiali. Nie jestem fotografem i szczerze nie potrafię robić ładnych zdjęć a mój aparat pozostawia wiele do życzenia. Jednak postaram się by wszystko wyglądało w miarę znośnie i choć trochę przyjemnie dla oka. Nie zależy mi na pięknym, typowo instagramowym koncie. Chce stworzyć miejsce "prawdziwe", które będzie informowało Was o nowych wpisach, gdzie będę mogła poruszać pewne tematy i po prostu wymieniać z Wami opinie o rzeczach, które nie pojawią się na blogu.:) 



16 lutego 2017

Czy próbowanie nowych rzeczy ma sens?

 Sesja, sesja i po sesji. Niestety ja jeszcze nie mogę tego powiedzieć. Jestem dopiero w połowie egzaminów, ale mam nadzieję, że szybko uda mi się wszystko pozaliczać.

 Nauka zajmuje mi praktycznie całe dnie, ale wiadomo chwile przerwy są bardzo wskazane. W czasie jednej z nich postanowiłam przeszukać internet z nadzieją, że znajdę coś ciekawego, co może zainspiruje mnie do napisania kolejnej notki, która nie pochłonie ogromu mojego teraz jakże cennego czasu a będzie wnosiła coś w miarę sensownego i stanie się jednym z tych bardziej interesujących wpisów na blogu i może zachęci was do zmian.

 I tak właśnie przeglądając różne strony natrafiłam na filmik o cupsell.pl. Ciekawej, w moim uznaniu stronie, na której możemy wykonywać własne koszulki. Po dokładniejsze informacje zapraszam was na stronę sklepu. Na pewno też opowiem o tej stronę więcej, jak tylko zdołam bardziej zagłębić się w ten temat.


Ale przechodząc do rzeczy. O czym w ogóle chce wam dzisiaj powiedzieć? 

Otóż – o próbowaniu. 

Dokładnie o próbowaniu. 

Zapytacie próbowaniu czego? 

Odpowiedź jest prosta – wszystkiego.


Chcę wam na własnych przykładach pokazać, że nie warto w życiu stać w miejscu, że nawet jeśli czegoś spróbujemy a nie do końca się to uda i tak jest to nasz mały sukces bo SPRÓBOWALIŚMY.  



 Chyba najważniejszą ”rzeczą” jakiej w życiu spróbowałam było założenie bloga i nie żałuję! Żałowałabym gdybym tego nie zrobiła. Nie wyobrażam sobie by nie posiadać tego małego miejsca jakim jest właśnie mój blog. Chociaż nie jest nie wiadomo jak popularny, nie zdobywam milionów obserwacji, dziesiątek komentarzy, nie należy do blogów do których na pewno powrócisz bo zainteresują cię pod każdym względem, to jest to mój kawałek świata. Kawałek świata, który pomógł mi otworzyć się na ludzi, zrozumieć, że to co chce powiedzieć może kogoś zainteresować i w sumie to dzięki niemu nie boję się próbować.

 A próbowałam w życiu wielu rzeczy. 

 Gra na gitarze? Cóż nie wyszło, ale kilka piosenek do ogniska zagrać umiem, a kiedy gram to zawsze słyszę od dzieci, jakie to piękne, a podobno dzieci zawsze mówią prawdę. 

 Taniec nowoczesny? Dobrze wyglądał tylko w mojej głowie. 

 Rysunek? Tylko dla siebie, raczej nie pokazuje swoich prac. 

 Karate, pływanie, śpiew...

 Byłam nawet na lekcji gry na perkusji, ale na tej jednej lekcji się skończyło. Nie zapomnijmy o szermierce! 


 Oczywiście ucząc się nowych rzeczy brałam udział w konkursach. Plastycznych, muzycznych, sportowych – bez większego powodzenia, ale coś tam zdobyć mi się udało i szczerze nie wyobrażam sobie by nie mieć w życiu jakichkolwiek osiągnięć nawet jeśli miałby to być dyplom za wyróżnienie czy medal za drugie miejsce, w zawodach w których brały udział dwie drużyny. ;) 

 Jakiś czas temu udało mi się osiągnąć mały sukces, który nie udałby się gdybym nie założyła bloga! Znalazłam konkurs lorealcastinggirls. Wzięłam udział i … wygrałam! Co więcej zostałam doceniona przez blogerkę, która była jedną z moich inspiracji do założenia bloga. Czy nie jest to miłe? Długo zastanawiałam się czy spróbować, bo przecież nie mam szans, na pewno będą świetne zgłoszenia, czemu mieliby wybrać mnie a tu proszę, jednak się udało.


Jestem konsultantką Oriflame?

 Cóż… chciałabym. Rok temu miałam okazję by spróbować bycia „konsultantką” i nie wyszło, po prostu nie wyszło, ale spróbowałam! Czy żałuję? Oczywiście, że nie. Widocznie sprzedaż kosmetyków nie jest mi pisana, jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Odkryłam kosmetyki, które moja skóra w pełni akceptuje i mogłam pożegnać się z tymi aptecznymi, nieatrakcyjnymi pod żadnym, dla mnie, względem.

 Tymi przykładami chce wam pokazać, że nawet jeśli nie jesteśmy w czymś najlepsi to warto próbować. Uczyć się, zdobywać nową wiedzę i wyciągać wnioski z tego co poszło nie tak.


 Mimo wszystko cały czas próbuję nowych rzeczy, a jest ich naprawdę dużo. Mam już swoje lata i dużo rzeczy udaje mi się załatwić potajemnie, jeśli nie wyjdzie to i tak nikt się o tym nie dowie. Tylko ciii... nikomu nie mówcie. Moi znajomi i tak tutaj nie wchodzą więc niech to będzie taki mały sekret, który pozostanie na tym blogu. ;)

 Niedługo wybieram się na kurs stylizacji paznokci, może skończę robiąc paznokcie dla siebie, a może coś z tego wyniknie, kto to wie. Jako nastolatka marzyłam o własnym salonie kosmetycznym, może będzie to taki mały krok w stronę realizacji tych marzeń?

Rzeczy których próbuję w tym miesiącu.

 Założyłam sklep na cupsell (oczywiście zachęcam Was do zerknięcia) i podjęłam współpracę z Rabble i to dzięki tej współpracy ten post pojawił się teraz a nie później. 

Przynajmniej miałam okazję do oderwania się od notatek.

 Uwierzcie mi anatomia jest bardzo ciekawa, ale ilość materiału do zapamiętania jest nie do zliczenia. No ale cóż, zachciało mi się studiować dietetykę, co z resztą też jest jednym z moim marzeń, które powstało właśnie na zasadzie prób i błędów i by więcej owych błędów nie popełniać zdecydowałam się na takie studia.

 Powoli kończąc mój dzisiejszy wywód, który mam nadzieję był dla was chociaż trochę zrozumiały, chce wam po prostu powiedzieć, żebyście nie bali się próbować w życiu nowych rzeczy, nawet jeśli uważacie, że będą one niepowodzeniem. Nigdy nie macie 100% pewności, że tak się stanie.

 Wiele osób z mojego otoczenia jest negatywnie nastawiona na moje marzenia, plany na przyszłość, uważają, że nie patrzę na wszystko realnie, że wydaje mi się, że wszystko przyjdzie mi z łatwością. Otóż nie. Ja wiem, że osiągniecie tego co sobie zaplanowałam będzie ciężkie, ale będę robić wszystko by osiągnąć ten swój mały ”sukces”. A jeśli się nie uda to trudno. Mam wiele innych pomysłów. J



 Temat jaki miałam stworzyć przy współpracy z Rabble brzmi "Od dziś – już nic nie muszę"   ( udało mi się? cóż, spróbowałam. ;) )

 Wiadomo, nie namawiam was do rzucenia pracy, studiów, bo z czegoś trzeba żyć, ale jeśli chcecie spróbować w życiu czegoś nowego to nie szukajcie wymówek, znajdźcie powody do tego by to zrobić, by znaleźć na to czas i chęci a na pewno nie pożałujecie.

 Oczywiście nie rozpędzajmy się samym początku, wszystko planujmy etapami, efekty też będą lepsze. Kiedyś wybrałam się na fitness na trampolinach. Fantastyczna sprawa, ale uwaga maraton trwający 3 h jak na pierwszy raz to była przesada! :) 


 Oczywiście zachęcam was do podzielenia się swoimi historiami i opinią co uważacie o takiej formie postów, kocham blogowanie, niestety nie bardzo mam możliwość by prowadzić bloga powiedzmy modowego i chciałabym spróbować popchnąć go w trochę innym kierunku. :) 




6 lutego 2017

Co zrobić kiedy pusto w szafie i w portfelu?


  Szafa pęka w szwach a my i tak nie mamy się w co ubrać. Któż tego nie zna. Jest to zapewne odwieczny problem każdej kobiety. Póki możemy sobie pozwolić na kolejne zakupu, problem powiedzmy nie istnieje, gorzej gdy nasz portfel nam na to nie pozwala.

  W dzisiejszym poście chciałam wam pokazać mój patent na odświeżenie szafy, a jest nim zapewne dobrze znana większości z was strona vinted.pl.

  Styl zmienia mi się, można powiedzieć, wraz z nadchodzącym sezonem. To co jednego roku było ulubionym elementem mojej garderoby, teraz leży w szafie. Dlatego wystawiam dużo ubrań na tej stronie. Dodatkowo korzystam z jej ”uroków” i sama nabywam różnymi sposobami nowe ubrania.

Jak zrobić by było tanio?

Po pierwsze – WYMIENIAJ

  Na vinted istnieje opcja wymiany. Dla osób, które chcą poświecić chwilę na przeszukanie strony (mi ostatnio zajęło to 2 dni) i znalezienie wszystkich interesujących ofert może to być ciekawą opcją na nabycie nowych ubrań i pozbycie się tych starych.

  Oczywiście trzeba się liczyć z tym, że nic z naszych rzeczy nie zainteresuje osoby, z którą chcielibyśmy dokonać wymiany.

  Wśród kilkunastu, jak nie więcej, propozycji wymiany, dostałam ostatnio 5 pozytywnych odpowiedzi.

  Jedyny koszt jaki ponosimy to koszty wysyłki, które z reguły nie przekraczają 10 zł. 



Po drugie – WYSZUKUJ UBRANIA DO 10-20 ZŁ

  Nabyłam już takim sposobem kilka naprawdę fajnych rzeczy i to często nowych z metkami.
Dużo osób chce się po prostu pozbyć tego co zalega w szafie i wystawia ubrania za śmiesznie niskie ceny.

Po trzecie – TARGUJ SIĘ

  To, że jakaś bluzka jest wystawiona za daną cenę nie znaczy, że musisz za nią tyle zapłacić. Spróbuj się targować. Zapytaj czy nie można wliczyć ceny wysyłki w przedstawione koszty, a może uda Ci się ją kupić nawet za połowę ceny.

  Sama miałam sytuacje, że ktoś zainteresowany moja rzeczą, mówił, że da za nią tyle ale nie więcej i często przystawałam na taką propozycję, w szczególności kiedy miałam wystawione coś już długi czas.  Po prostu chciałam się tego pozbyć i wiele osób ma tak samo! W końcu z jakiegoś powodu te rzeczy wystawiają.



Po czwarte -  DODAWAJ DO ULUBIONYCH I RYZYKUJ

  Kiedy coś nam się spodoba warto dodać to do ulubionych a nie kupować od razu. Oczywiście istnieje ryzyko, że ktoś kupi tę rzecz przed nami, jednak może się zdarzyć tak, że sprzedający zejdzie z ceny i to znacząco. Często dodawałam do ulubionych rzeczy po ok.60 zł a ostatecznie kupowałam za 3 razy mniejszą cenę.

  Sama jestem przykładem, że początkową cenę daję większą by potem móc zejść na niższą, jeśli wzbudzi ona zainteresowanie.

 Jak nie dać się oszukać? 

Osobiście nie miałam takiej sytuacji, co nie znaczy, że nie może mieć ona miejsca. 

Zawsze sprawdzaj komentarze na profilu danej osoby. Jeśli któryś wzbudził twój niepokój śmiało pisz do tej osoby, żeby wytłumaczyła Ci dlaczego wystawiła komentarz taki a nie inny. Dodatkowo proś o przesłanie potwierdzenia nadania paczki. Umawiaj się z osobą, z którą wymieniasz rzeczy na konkretny dzień wysyłki. 

 Oczywiście kupując na takiej stronie ponosimy ryzyko, że dana rzecz jest niezgodna z opisem, wymiary są nie takie jak podane, stan jest gorszy, kolor nie ten, nie wyglądamy w tym dobrze itp. Miałam kilka takich sytuacji, jednak w większości udało mi się sprzedać lub wymienić to co kupiłam a sytuacje kiedy zakupy uważałam za udane zdecydowanie przeważały.



Jakie są wasze sposoby na tanie zakupu?


Wyprzedaże, secondhandy? Czy może nie przejmujecie się i kupujecie wszystko w standardowych cenach?

Korzystacie z tej stronki czy może macie inną, sprawdzoną, godną polecenia? :) 


Oczywiście zapraszam was na mój profil na vinted.